Pomiń linki nawigacyjne i przejdź do treści strony

KRS:

Czcionka:
Kontrast:
Logowanie do subkonta
KRS:
0000338389
Czcionka:
Kontrast:

Dzień Bezpańskiego Psa – Dom Tymczasowy na Manowcach

Z okazji Międzynarodowego Dnia Bezpańskiego Psa o pracy domu tymczasowego, opiece nad bezpańskimi zwierzętami i wyzwaniach związanych z zapewnieniem im bezpieczeństwa opowiedziała nam Pani Teresa, Kierowniczka Grupy Dom Tymczasowy na Manowcach. Zapraszamy do lektury!

Swoją działalność na rzecz zwierząt prowadzi Pani od 2013 roku. Co spowodowało, że zaczęła Pani pomagać w taki sposób?

Niejeden raz zastanawiałam się, jak to się zaczęło i rozkręciło. Jednym z powodów było stadko około 15 kotów na moim terenie, które dokarmiałam razem z sąsiadką. Trochę był problem z małymi kociętami, które jednak były bardzo dzikie, trudne do złapania i oswojenia. Nie lada wyzwaniem okazało się szukanie im domów. Wtedy też zbiegiem okoliczności poznałam Fundację Zmieńmy Świat z Tarnowa i zaczęłam wozić do kastracji koty z mojego podwórka. Gdy już miałam wprawę w odławianiu ich, opiece nad kotkami po zabiegach, potrzebne akcesoria, to zaczęły pojawiać się na mojej drodze różne inne kocury, kocice, kociaki. Niebawem trafił też do mnie na dom tymczasowy piesek ze Stowarzyszenia Psiomocni z Żabna i wtedy zaczęła się również przygoda z psami. I tak to trwa do dziś.

Jakim zwierzętom pomagacie? Ilu podopiecznych jest w Domu Tymczasowym na Manowcach?

Pomagam głównie psom i kotom z mojego powiatu, ale trafiają się czasami i z obszarów sąsiednich. Są to zwierzęta bezdomne lub wolnożyjące. Wolnożyjące są dokarmiane w terenie, a po kastracji wypuszczane tam, gdzie zostały złapane. Natomiast bezdomne, w zależności od sytuacji, są leczone, przygotowywane do adopcji, a następnie szukam dla nich domów.

Aktualnie mam pod opieką około 20 kotów i 20 psów. Są też takie, które zabezpieczamy w innych domach tymczasowych lub nie są zabezpieczone wcale, ale ja i tak szukam wtedy dla nich lokum, aby jak najszybciej znalazły się w miejscu bezpiecznym.

27 lipca obchodzimy Międzynarodowy Dzień Bezpańskiego Psa. Jakie działania należy podejmować, aby zapobiegać bezdomności wśród zwierząt?

Na to pytanie odpowiedziałabym krótko, bo moim zdaniem rozwiązanie jest bardzo proste. Obowiązkowa kastracja psów i kotów, których nie planujemy rozmnażać, aby zapobiec niekontrolowanemu rozrodowi. Najtrudniejsza jest jednak praca nad świadomością ludzi i nad wieloma funkcjonującymi w naszym społeczeństwie stereotypami.

Drugą rzeczą jest czipowanie naszych psów i kotów. Wiele z nich trafia do schronisk lub funkcjonuje jako bezdomne, mimo że w rzeczywistości posiadają swoje domy. Po prostu nie znajdują drogi powrotnej, właściciele dodatkowo nie szukają lub szukają nieefektywnie. Gdyby zwierzęta były czipowane, to mniej byłoby również porzuceń.

Czy w Polsce problem bezdomności psów i kotów jest duży? Jak to wygląda w porównaniu do innych państw?

Tak, problem w Polsce jest duży. Choć większy jest w Rumuni, Albanii, Grecji czy na Ukrainie. Co innego w krajach zachodu np. we Francji. W tych krajach byłam i dlatego też je wspominam. Natomiast co do bezdomności w Polsce wolałabym się wypowiadać na temat mojego powiatu. Problem jest o tyle duży, że gminy mają bardzo niewielkie środki w swoich budżetach, aby móc wysłać wszystkie bezdomne psy do schronisk. W sumie nie dziwię się im, że tego unikają. Choć niekoniecznie pochwalam. Jednak bez wsparcia samorządów poprzez odpowiednią ustawę wprowadzającą obowiązek kastracji i czipowania psów i kotów, ten zaklęty krąg bezdomności nigdy się nie przerwie.

W jakich okresach widzi się największy wzrost bezdomności wśród zwierząt – czy są to faktycznie okresy przed wakacjami i po świętach, czy raczej nie ma reguły? Jakie zwierzaki najczęściej stają się bezdomne?

Wymieniłabym dwa takie okresy. Pierwszy po sylwestrze oraz przed i w trakcie wakacji. Jednak jeszcze dwa lata temu powiedziałabym, że były one bardziej wyraziste. Teraz ta granica jakby się zamazuje i mam wrażenie, że taki okres trwa cały rok. Lecz dla młodych kotów jest to niezmiennie od wiosny do jesieni.

Do mnie od początku działalności trafiały głównie młode psy, od szczeniaka do 3 lat. Sporadycznie zdarzały się psy starsze. Mam wrażenie, że były to głównie nieudane niespodzianki i prezenty, jak również psiaki fajne za młodu, a potem następowało znudzenie nimi. Dopiero od ostatniego roku zaczęłam odnotowywać coraz więcej porzucanych starszych psów, jak i psów po osobach zmarłych lub głównie starszych, które poszły do szpitala lub domów opieki. W ich przypadkach spadkobiercy nie byli zainteresowani całym spadkiem, więc zwierzaki lądowały na liście rzeczy zbędnych – albo były porzucane, albo miały być wysyłane do schronisk. Tylko w ciągu ostatniego roku u mnie było to prawie 15 psów, ale w poprzednich latach były to sytuacje raczej rzadkie. Nie analizowałam powodu takiego stanu rzeczy, bardzo bym jednak chciała, aby ludzie pragnący zaadoptować zwierzaka, nie myśleli egoistycznie tylko o sobie, ale wzięli również pod uwagę, jak długo żyje pies czy kot i kto ewentualnie się nim zaopiekuje, gdy ich zabraknie.

Jak wygląda interwencja w przypadku ratowania bezdomnych psów, a jak w przypadku kotów?

Jedyne interwencje, jeżeli mogę je tak nazwać, które ja przeprowadzam, to wyłapywanie bezdomnych psów i kotów, jak również pomoc przy psach w złych warunkach lub u osób, które z jakiegoś powodu sobie nie radzą, a jednocześnie nie zamykają się na otrzymanie wsparcia. Działam jako osoba prywatna, więc pomóc mogę tylko na zasadach dialogu. Jeżeli ktoś natomiast widzi psa np. w złych warunkach, to powinien to sfotografować, nagrać film jako dowód i powiadomić najlepiej organizacje prozwierzęce ze swojego terenu, które mają największą szansę udzielenia pomocy. Poza tym można zgłosić do Powiatowego Inspektoratu Weterynaryjnego, gminy czy na policję.

Okazuje się, że to pytanie jest najtrudniejsze, na nie moja odpowiedź mogłaby być najbardziej rozbudowana. Co pies to inny przypadek. A najłatwiej, choć też trzeba mieć trochę cierpliwości i doświadczenia, wyłapywać koty. Zdarzyły się i takie, które do mojej klatki nie weszły. Najczęściej jednak klatka żywołapka na jedzenie nie zawodzi. W przypadku psów może być trudniej. Do ich odłowienia również najczęściej używam żywołapki, jest najpewniejsza, najbezpieczniejsza, oszczędzająca czas i najmniej stresowa dla obu stron. Używam też specjalnej siatki do odławiania lub siatki „na motyle” jak ją nazywam, tylko jest dużo mocniejsza i większa. Jeżeli pies jest głodny, stosunkowo łatwo go złapać, ale bywają i takie, dla których strach przed klatką jest większy niż głód. Do odłowienia pewnej suczki, którą nazwałyśmy Luiza, razem z koleżanką stawiałyśmy kojec w opuszczonej stodole. Bywa, że trzeba się mocno zastanowić jak sobie z psem poradzić, aby go odłowić. Staram się też utrzymywać dobre relacje z osobami z okolicy, gdzie pies biega. To dla nich też jest korzyść, jeżeli ja zabezpieczę psa. I na tej współpracy niejednokrotnie dobrze wyszłam, ponieważ moje działania są efektywniejsze, szybsze. Łatwiej zdecydować, gdzie postawić klatkę, dowiedzieć się, jak często pies się pojawia. Mogę doglądać i przypilnować klatki, gdyż czasami odłowienie psa to nie jest godzina czy jeden dzień, ale np. tydzień czy miesiąc. Na złapanie psa bardzo fajnym patentem jest też ogrodzona posiadłość bez dziur i życzliwy właściciel, o ile pies na jej teren wejdzie.

Najtrudniej jest na otwartej przestrzeni. Te najbardziej lękliwe psy muszę oswajać nawet tygodniami codziennie jeżdżąc i dokarmiając. Początkowo na odległość, a potem z ręki i to już taki moment, gdy psa niedługo potem udaje się złapać. Strach u bezdomnego psa powoduje, że ucieka i to na bardzo duże odległości, sprawia wrażenie wręcz agresywnego lub wycofanego. Na szczęście takiego naprawdę agresywnego jeszcze nie spotkałam podczas odławiania i nie wiem, czy bym sobie z takim poradziła. W większości przypadków dopiero po złapaniu okazuje się jaki pies jest faktycznie.

Żeby odławiać psy skuteczniej uczestniczyłam w kursie dla hycli, myślałam też o założeniu takiej działalności. I choć wiem, że samo słowo „hycel” ma dla ludzi negatywny wydźwięk, to ja wierzę, że tylko od człowieka zależy, czy będzie dobrym, czy złym hyclem. W zasadzie robię to samo, co hycel w sensie odławiania, ale nie działam dla schroniska czy gminy, tylko zwykle biorę zwierzę pod opiekę lub szukam tej opieki np. w fundacjach.

Praca w schronisku czy azylu jest na pewno bardzo wymagająca. Z jakimi trudnościami muszą się mierzyć osoby pomagające bezdomnym zwierzakom?

Schronisko czy azyl to coś innego niż dom tymczasowy jaki ja prowadzę. I tylko ode mnie zależy jakie zwierzęta do mnie trafiają. Jeżeli są to psy schorowane lub po wypadkach to szukam dla nich fundacji/stowarzyszenia, które będzie w stanie udźwignąć finansową i logistyczną stronę pomocy temu zwierzęciu. Jeżeli są to szczeniaki, również szukam dla nich fundacji, lecz jeśli nie znajdę, to próbuję zmierzyć się z tym problemem sama, czyli odchować, sprawdzić weterynaryjnie i puścić do adopcji. Największą słabość mam do suczek, które najczęściej trafiają do mnie w ciąży lub z cieczką. Te staram się zabezpieczyć od razu i jak to jest tylko możliwe zaprowadzić na zabieg kastracji. Jeżeli są to koty, to gdy tylko czuję się na siłach zabieram do siebie.

Trudności jakie ja napotykam, przy znacznie jednak rozbudowanej działalności, to jest pogodzenie wolontariatu z pracą zawodową – z podkreśleniem na zarobkową! – oraz zachowanie balansu pomiędzy wolontariatem, a życiem prywatnym i rodzinnym. W ostatnich dwóch latach największym problem są dramatycznie słabo idące adopcje. Szczeniaki, którym znajdowałam domy w ciągu 2-3 tygodni, są u mnie kastrowane. Natomiast o dorosłe psy praktycznie mało kto pyta. Jeżeli znajdę dom dla starszego pieska – jak ostatnio Dingo, 10-letni pies wałęsający się przez co najmniej rok po wsi – to mam wrażenie, że o tę adopcję stoczyłam batalię i sama jestem w szoku, że się udało.

Jaka pomoc jest Wam w tym momencie najbardziej potrzebna?

Na ten moment finansowa, aby nie tworzyć długu w przychodni weterynaryjnej, pomoc z dobrą karmą, po której zwierzęta nie chorują oraz z szukaniem domów stałych, i tutaj wielkie podziękowania dla Fundacji Sterczące Uszy z Poznania, która w tym zakresie bardzo aktywnie mi pomaga. Jednak nadal dużo psów jest do adopcji.

Czy może się zgłosić do Pani osoba prywatna, która oferuje swój dom jako tymczasowy dla zwierzaka?

Jeszcze do niedawna odpowiedziałabym, że tak. Na ten moment każdy nowy dom tymczasowy oznacza rozbudowywanie mojego, a mnie coraz trudniej znaleźć czas na pracę zarobkową. Dlatego domy tymczasowe są mile widziane, o ile mogą przejąć psa „w całości”, tzn. tak, żebym ja nie musiała się już angażować – choć zawsze będę pomagać psom poprzez ogłaszanie ich do adopcji. I tutaj znowu wspomnę Fundację Sterczące Uszy, która bardzo fajnie współpracuje z domami tymczasowymi, a ode mnie brała już chyba z kilkanaście psów i wszystkie z nich znajdowały potem wspaniałe domy na stałe.

Jaka była najbardziej wzruszająca czy satysfakcjonująca historia adopcji waszego podopiecznego?

Takich historii było wiele, ale przy tym pytaniu przed moimi oczami od razu jest Bobik. Mały rudy piesek, który trafił do mnie, aby nie wysyłać go do schroniska. To właśnie on jest na moich wizytówkach, na banerze. Przez pierwszy tydzień nie wychodził przy mnie z kontenerka. Przez kolejne dwa siedział w kennelu – choć miał możliwość wyjścia – a ja w nim sprzątałam. Po miesiącu zaczynało być coraz lepiej, ale bardzo powolutku. W końcu wylądował w domu na wersalce i okazało się, że jest to bardzo czysty pies, znający zasady i nie wiedzieć czemu stał się bezdomny. Bardzo długo szukał domu stałego, ale jak już go znalazł, to od razu była to petarda. Przed adopcją były dwa spotkania. Na pierwszym był spacer zapoznawczy. Po przerwie nie dało się go już ponownie zapiąć w szelki i na smycz, a tym bardziej wziąć do samochodu. Dlatego była od razu decyzja drugiego spotkania. Na szczęście państwo nie zrezygnowali! Przyjechała po niego para – kobiecie ręce się trzęsły, Bobik próbował ugryźć. Były smaczki, dużo czasu, spokojny głos i samozaparcie tej pani. Ostatecznie udało się go i zapiąć, i wsadzić do samochodu. Chyba na drugi dzień otrzymałam filmik z Bobikiem. I gdy go zobaczyłam, łzy popłynęły mi na dobre. Na filmie Bobik był tak szczęśliwym psem, jak tylko on być potrafił. A ja byłam szczęśliwa, że udało mu się zaufać kolejnym, oprócz mnie, osobom i to zaraz na drugi dzień po adopcji. Było to dla mnie tak niebywałe, że aż trudne do uwierzenia.

Czy Dom Tymczasowy na Manowcach organizuje jakieś wydarzenia, imprezy, by pokazać ludziom swoją działalność i zdobyć fundusze?

Tak, są takie imprezy i są osoby, które pomagają mi jak mogą. Jako przykład, oprócz zbiórek prowadzonych w szkołach, mogę podać dwie akcje. Pierwszą jest akcja choinkowa, która jest prowadzona już od 3 lat z właścicielami Szkółki drzew i krzewów ozdobnych Gruszów Mały. Podczas sprzedaży choinek od każdej sztuki jest puszka dla moich podopiecznych. Choć wspierają mnie przez cały rok, ta akcja jest najbardziej charakterystyczna i od niej się zaczęła nasza znajomość.

Druga to Doll Tour Poland, czyli podróż lalki o imieniu Basia. Basia podróżuje po Polsce od trzech lat, a od dwóch lat z logo założonego przeze mnie Komitetu Społecznego Kociska i Psiska z Powiśla Dąbrowskiego, który powstał zanim jeszcze dołączyłam do grona Grup OPP Fundacji Sedeka. Właścicielem lalki jest kolekcjonerka Monika Stanek, pseudonim Elena. A pomysłodawczynią akcji druga kolekcjonerka Małgorzata Szado-Saładyga, pseudonim Gosiaksz Ado. Wszystkie kolekcjonerki goszczące lalkę u siebie promują również pomoc bezdomnym zwierzętom, w tym przypadku szczególnie z terenu Powiśla Dąbrowskiego, a za ich działaniami idzie wsparcie zbiórki na rzecz bezdomnych zwierząt.

Wspierają mnie też sklepy, w których jest postawiony koszyk dla moich podopiecznych. Najdłużej w Sklepie zoologicznym ZOOPRIMA. A ostatnio dołączyły dwa sklepy spożywcze: PHUR „JM” SKLEP SPOŻYWCZY w Tarnowie, ul. Promienna 24a, Sklep ABC Kaczmarczyk z Ilkowic k/Tarnowa.

Organizowane są również bazarki, z których dochód jest przeznaczony na zwierzęta i taki aktualnie, tzn. w dniach od 21 do 28 lipca 2023, prowadzi dla moich podopiecznych Stowarzyszenie Zwierzoświrki – pomoc dla czworonożnych.

Czy macie jakieś plany na rozwijanie działalności w przyszłości?

Teraz chcę znaleźć przede wszystkim balans między życiem prywatnym, zawodowym, rodzinnym i wolontariatem, bo ostatnie lata poświęciłam zwierzętom kosztem pozostałych aspektów. Dużo zwierząt jest pod moją opieką i dopóki znaczna większość nie znajdzie domów, to mam bardzo ograniczone możliwości pomagania poprzez branie następnych na dom tymczasowy. Każdy ma limit miejsca i ja już go osiągnęłam. Mam zamiar nadal pomagać poprzez np. kastrowanie wolnożyjących kotów, odławianie, szukanie domów czy pomocy. Jednak najważniejsze teraz będzie dla mnie osiągnięcie balansu, abym nie musiała ponosić aż tak dużego kosztu. Bo nie sztuka jest pomagać jednym, raniąc przy okazji innych.

Poza tym moja lokalizacja to środek miasta i sąsiedztwo domu tymczasowego, takiego jak u mnie, stało się problemowe dla sąsiadów, a ja zaczęłam marzyć o miejscu pod lasem, gdzie nikomu nie będziemy przeszkadzać. W końcu każdy ma prawo żyć spokojnie, tak jak sobie zaplanował, i ja to szanuję.

Wesprzyj zwierzaki z Grupy Dom Tymczasowy na Manowcach:

fot. tytułowa: Vanessa Szmatuła – Fundacja Sterczące Uszy

Zarządzaj plikami cookies