Nasz Podopieczny Adam Wiśniewski to prawdziwy człowiek renesansu. Jest sportowcem i artystą – trenuje sztuki walki, tańczy, miał wystawę obrazów, które stworzył. Brał też udział w kampanii społecznej. Z okazji Światowego Dnia Zespołu Downa wraz z mamą Martą opowiedzieli nam o początkach w sporcie i malarstwie. Zapraszamy do lektury!
Adamie, wiemy, że osiągasz duże sukcesy w sporcie. Opowiesz nam o tym? Kiedy i jak zaczęła się Twoja przygoda z judo i brazylijskim ju-jitsu? Masz jeszcze jakieś inne zainteresowania?
Adam: Sport zacząłem od pływania. Dużo trenowałem. Zdobyłem wiele medali. Potem zacząłem chodzić z tatą do Academii Gorila na brazylijskie ju-jitsu. Czasem chodziłem na boks do Garudy. Tata też trenuje boks. Potem chciałem startować w zawodach i wybrałem judo. Trenuję w Starej Miłosnej w Judo Fight Club. W 2019 roku zostałem wicemistrzem świata w kategorii wagowej 55. To były moje pierwsze zawody światowe. W Portugalii. Teraz trenuję BJJ, judo i chodzę na siłownię do trenera Piotrka. Mój brat Bruno też ćwiczy BJJ. Startuję też w Runmageddonie z mamą, ciocią i moimi braćmi. Tam jest dużo błota i przeszkód. I była wielka kuweta z lodem, do której trzeba było wejść. Czasem jeżdżę na tańce do trenerki Marty. Lubię też gotować. Skończyłem kurs kulinarny. Lubię słuchać muzyki i chodzić na koncerty.
Mama Marta: Adam trenował pływanie od 12 roku życia. W pewnym momencie postanowił odpocząć. Już wtedy trenował ze swoim tatą, BJJ w Academii Gorila. Był pierwszą osobą z zespołem Downa w Polsce, która rozpoczęła przygodę z BJJ. Potem pojawił się okazjonalnie boks. I czasem zajęcia taneczne. Adam miał też potrzebę udziału w zawodach, ale w ju-jitsu w Polsce nie było i nie ma takich możliwości dla osób z zespołem Downa. W związku z tym Adam wybrał judo. W 2019 roku w Mistrzostwach Świata Judo dla osób z zespołem Downa, po stoczeniu 4 walk, zdobył srebrny medal. To był piękny dzień dla naszej rodziny. Pierwsze takie zawody i od razu srebro. Mało tego, był to pierwszy wyjazd Polaków na takie zawody. Niestety kolejne, rangi światowej, były przesuwane z powodu Covidu i pandemii. A następne okazały się dla nas zbyt drogie. Potem wybuchła wojna w Ukrainie i uznaliśmy, że to nie jest czas na taką rywalizację. Zaangażowaliśmy się całą rodziną w pomoc dla Ukrainy.
Udało się nam też rodzinnie wystartować w Runmageddonie. Adam jest pierwszym zawodnikiem z zespołem Downa, który brał udział w takich biegach. Dużo błota, pełno brudnej wody, przeszkody, lodowata kuweta i mega zabawa. W tym roku także zamierzamy biec.
Czym są dla Ciebie sporty walki? Co dają Ci w codziennym życiu?
A: Lubię jeździć na treningi, bo sprawiają mi przyjemność. Znam dużo trenerów, od których mogę się uczyć: Radek, Tomek, Grzesiek, Marcin, Jędrek, Kacper i Mateusz.
M: Kiedy Adam ma chwilową przerwę od treningów to ogląda na YouTube walki judo, ćwiczy techniki itd. Myślę, że sport daje Mu ogromną siłę do walki, do działania. Buduje Jego tożsamość. Kiedy Go Pani zapyta, kim jest, mówi: „jestem sportowcem i malarzem”. I to jest prawda. Te dwie pasje definiują Go. Ze swojej zawodowej perspektywy mogę tylko dodać, że sporty walki typu BJJ i judo są bardzo wskazane, jeśli chodzi o neurofizjologiczny rozwój. Mimo że Adam ma niedowidzenie, niedosłuch, jest po operacji serca i po poważnej kontuzji stopy, nie poddaje się i ćwiczy. Podziwiam Go za tę wytrwałość i motywację.
Z jednej strony jesteś wojownikiem, który walczy w sparingach, a z drugiej masz wrażliwą duszę i tworzysz obrazy. Miałeś też wystawę swoich prac. Kiedy odkryłeś w sobie pasję do malarstwa i rysunku? Co najbardziej lubisz malować?
A: Zacząłem malować, jak chodziłem do szkoły. Chodziłem na zajęcia do pani Joli. Potem zacząłem ćwiczyć malarstwo z Pauliną. I z nią maluję cały czas. Jak wracam do domu lubię malować. Miałem wystawę obrazów. Przyszło dużo gości i sprzedałem prawie wszystkie obrazy. Niedługo zrobię wystawę o kotach. Najbardziej lubię malować domy, kwiaty, twarze afrykańskie i koty. Jak maluję, słucham muzyki.
M: To prawda. Pasja do malowania pojawiła się nagle. Wcześniej Adam nie przejawiał takich zainteresowań. Oczywiście stale pokazywaliśmy Mu różne możliwe drogi samorozwoju, ale z malarstwa nie korzystał. I nagle się zaczęło – to było totalne szaleństwo. Zamalowywał w tygodniu po 7-10 dużych notesów. Poprawiał. Myślę, że chciał uzyskać dobrą, pewną kreskę. Jego malarstwo jest procesem. Przechodzi od tematyki do tematyki. Przełomem było malarstwo naskalne, jaskiniowe. Potem pojawiły się kamieniczki. Podczas naszych wycieczek fotografował starówki i potem starał się rysować. Potem był Picasso. Niedawno pojawiły się twarze i maski afrykańskie, nasycone kolorami, energetyzujące. Teraz koty. Wyszukujemy ciekawe strony i konta na Instagramie – one są dla Adama źródłem inspiracji.
Syn chodzi na zajęcia do profesjonalnej malarki Pauliny Maksjan, która prowadzi swoją pracownię na Mokotowie. Praca z nią jest dla Adama bardzo ważna. Malarstwo jest także obszarem moich zainteresowań, więc oglądamy razem albumy, chodzimy na wystawy i razem szukamy ciekawych artystów. Mąż zajmuje się fotografią, a i Bruno maluje, więc sztuka jest bliska nam wszystkim.
Adam miał wystawę połączoną ze sprzedażą obrazów. Przyszło bardzo dużo ludzi. Syn czuł ogromną radość, sprawczość i zarobił pieniądze. To było bardzo ważne, bo jest fanem ciuchów i wyprzedaży.
Jak ważna, według Pani, jest rehabilitacja osób dorosłych z zespołem Downa? Czy sport i sztuka w Waszym przypadku odgrywają istotną rolę?
M: Z mojej zawodowej perspektywy1 mogę z całą stanowczością powiedzieć, że sport jest drogą do rehabilitacji ruchowej, ale przede wszystkim do podnoszenia i utrzymywania sprawności poznawczej. Jest to szczególnie ważne w przypadku osób z zespołem Downa, których demencja typu Alzheimerowskiego „atakuje” szybciej. Zatem sport działa neuroprotekcyjnie. Jasne, że to powinien być sport przyjazny, zgodny z zainteresowaniami. Wówczas motywacja jest większa.
W ogóle tym czego mi brakuje w edukacji osób z niepełnosprawnością intelektualną (NI) i w uczeniu studentów o edukacji osób z NI, jest poszukiwanie i realizowanie pasji. Zapominamy o tym. Może niektórzy uważają, że osoby z NI nie mogą mieć pasji. BŁĄD! System edukacji w pewnym momencie „wypluwa” osoby z NI i co? Nic. Często siedzą w domach i patrzą w sufit. A gdyby mieli pasję? Coś co je trzyma w pionie, jak nas?
Rehabilitacja przez pasję to jest to, czego staram się uczyć studentów i rodziców, których mam pod opieką.
Dziś obchodzimy Światowy Dzień Zespołu Downa. Celem tego święta jest m.in. zwiększanie świadomości na temat zespołu Downa. Czy opowiecie nam jak wygląda codzienność Adama?
A: Wiem, że mam zespół Downa. To jest taka wada genetyczna. Taki się urodziłem. Mam wielu kolegów i koleżanki z zespołem Downa. A teraz mam dziewczynę Sylwię. Ona też ma zespół Downa.
M: Codzienność Adama wygląda prawie tak samo jak codzienność innych Jego rówieśników. Prawie czyni jednak różnicę. Adam ma swoje zadania, obowiązki domowe. Zajmuje się młodszym bratem, kotami, sprząta, robi zakupy itd. Chodzi codziennie na zajęcia do ośrodka. Jak był młodszy, nasze funkcjonowanie zdominowane było przez terapie, rehabilitacje etc. Dziś w życiu Adama dominują pasje: sport i malarstwo. Chciałby studiować na ASP, chciałby pracować. Niestety, nie jest to na tę chwilę możliwe. Myślimy, jak to dla Niego zorganizować.
Adam jest aktywny. Lubi nowości, wyzwania. Jest otwarty. Chętnie zawiera znajomości. Oczywiście, syn jest osobą z niepełnosprawnością intelektualną i taką osobą będzie do końca życia. NI jest najtrudniejszym wymiarem ludzkiej egzystencji i niesie ze sobą wiele „niemożliwości”. Nie skupiamy się na tym. Rzadko analizujemy, czy Adam czegoś nie da rady zrobić. Jeśli On chce, to podejmujemy działanie. I wówczas orientujemy się wspólnie, czy to Jemu i nam pasuje, czy to jest dla Niego budujące, twórcze, przyjemne.
Adamie, ten wywiad to nie Twój pierwszy medialny występ. W ubiegłym roku brałeś udział w niezwykle ważnej kampanii #badajjajka, która miała zachęcać mężczyzn do badania jąder. To na pewno musiała być wspaniała przygoda – można było Cię zobaczyć na plakatach w różnych miastach. Jak doszło do tego, że stałeś się twarzą tej kampanii?
A: Do kampanii namówił mnie tata. On też brał udział. Chodzi o to, żeby nie mieć raka jąder. Widziałem się na plakatach w metrze i na przystanku. To było fajne.M: Bardzo ucieszyła mnie ta kampania i wybór Adama do zdjęć publikowanych w przestrzeni publicznej. Budowanie świadomości, że rak jąder może dotyczyć także osób z zespołem Downa jest bardzo ważne.
Jakie są Twoje plany na przyszłość bliższą i dalszą?
A: Chcę zrobić wystawę o kotach. Chcę pojechać na zawody judo. Chciałbym pracować jako salowy i pomoc kucharza.
Czy z okazji Światowego Dnia Zespołu Downa chcielibyście na koniec coś przekazać naszym czytelnikom?
A: Składam życzenia dla wszystkich osób z zespołem Downa. Życzę dużo sportu i malarstwa.
M: Myślę, że warto zaznaczyć, że jesteśmy różni i ta neuroróżnorodność powinna być zasobem, a nie powodem do wykluczenia. I dotyczy to wszystkich ludzi, nie tylko osób z zespołem Downa. Życzę wszystkim osobom z różnymi wyzwaniami rozwojowymi możliwości odkrycia i rozwijania swoich pasji, bo ona nadaje sens życiu.
Możesz wesprzeć Adama i jego niepohamowany apetyt na życie odpisując 1,5% podatku lub przekazując darowiznę.
Źródło zdjęć: archiwum rodzinne
1 Marta Wiśniewska jest doktorą nauk humanistycznych, pedagożką specjalną; oligofrenopedagożką logopedką, instruktorką senior i terapeutką metody SI.