Cel
Julita to moja ukochana i jedyna córeczka, która w jednej chwili straciła wszystko – zdrowie, wzrok i samodzielność.
W sierpniu 2016 roku była na pierwszym roku studiów, w planach miała wakacje na Mazurach.
Ten dzień planowała spędzić z dziadkami, do których jednak nie dojechała. Julita zemdlała i w ciężkim stanie odwieziono ją do szpitala.
Pamiętam mój potworny strach, przerażonych medyków, bieganinę, reanimację mojej córki i słowa: Julita umiera… Serce matki nie jest w stanie przyjąć takich słów. Jak to, moja córeczka umiera?! Przecież nigdy nie chorowała, co wy wszyscy do mnie mówicie?! Całe moje wnętrze krzyczało: Nie, nie zgadzam się!
Resztę pamiętam już tylko jak przez mgłę – czekanie pod drzwiami OIOMu, mnóstwo kabli, monitorów, pomp, rurek doprowadzających tlen, wkłucia, kroplówki. Przez cały czas towarzyszyła mi niezachwiana nadzieja i wiara, że moja córeczka będzie żyła.
Lekarze postawili diagnozę: masywny zator płuc i serca, poważne uszkodzenie mózgu w wyniku niedotlenienia, a to wszystko spowodowane wrodzoną trombofilią, czyli nadkrzepliwością, o której nikt z nas nie miał pojęcia.
Po pierwszym szoku przyszedł następny – śpiączka mózgowa, a wraz z nią nauka tego, co mnie czeka. Jak zajmować się moją córką, aby zaspokoić jej potrzeby, jak ją pielęgnować, rehabilitować, stymulować?
Lekarze byli sceptyczni, co do przyszłości Julity, ale my się nie poddawaliśmy. Julcia, już po sześciu tygodniach walki, dała pierwszy sygnał, że wraca do nas. Lekki grymas twarzy przypominający uśmiech w odpowiednim momencie, powtórka za jakiś czas i lawina rusza…
Jej i moja wytrwałość oraz godziny ćwiczeń spowodowały, że Julita nie tylko wybudziła się ze śpiączki, ale również codziennie udowadnia i pokazuje mi, jak bardzo jest silna i zdeterminowana, by wrócić do sprawności i samodzielności.
Z roku na rok Julita czyni ogromne postępy, jednak, pomimo tego, moja całodobowa opieka nad nią jest wciąż konieczna. Zajmuję się nie tylko gotowaniem, karmieniem i pielęgnacją, ale jestem również oczami dla mojej córki, ponieważ w wyniku niedotlenienia straciła wzrok. Czytam jej, opowiadam o tym, co się wydarzyło i uczę świata na nowo. Mimo ogromu obowiązków, które na mnie spoczywają, wiem jedno – dla mojej Julity jestem w stanie zrobić wszystko, a nawet jeszcze więcej.
Codziennie na nowo przekonuję się, jaka moja córka jest silna, cierpliwa, zdeterminowana. Nigdy nie narzeka, niestrudzenie uczy się każdej czynności, zaciska zęby, gdy boli i ćwiczy dalej, nawet wówczas, gdy po raz tysięczny nie udaje się czegoś wykonać. Ona próbuje i próbuje, aż do skutku.
Nigdy, nawet w najcięższych chwilach, nie przestałam wierzyć w zdrowie Julity. Wiedziałam, że będzie żyła i wyzwoli w sobie siłę. Spełniło się – jest z nami, żyje! Teraz, tylko i aż, powrót do samodzielności, którą musi sobie wypracować.
Nasza codzienność to nieustająca rehabilitacja i ciągłe podejmowanie kolejnych prób powrotu do sprawności. Tysiące pokonanych kilometrów na terapie w różnych miejscach Polski. Jednak zawsze znajdzie się jeszcze energia na hipoterapię i przytulenie konia, na koncert, długi spacer, spotkania z bliskimi.
Bo życie kompletne składa się z takich dobrych chwil szczęścia.
Mama Julity
Możecie wesprzeć Julitę w dalszym powrocie do zdrowia, wystarczy przekazać dowolną kwotę darowizny na jej leczenie i rehabilitację.
Przekaż darowiznę
Wpłaty prosimy kierować na konto:
Fundacja Sedeka
Alior Bank SA, nr rachunku:
93 2490 0005 0000 4600 7287 1845
Tytułem: 11130 Dec Julita
Fundacja nie pobiera prowizji od wpłat darczyńców ani żadnych opłat za prowadzenie subkonta.
Przekaż 1,5% podatku
W formularzu PIT wpisz numer:
KRS 0000338389
W rubryce „Informacje uzupełniające - cel szczegółowy 1,5%” podaj:
11130 Dec Julita
Szanowni Darczyńcy, prosimy o zaznaczenie w zeznaniu podatkowym pola „Wyrażam zgodę”.